Teneryfa #1 - Południe
Chciałabym serdecznie zaprosić na cykl 'teneryfiański', w którym zabiorę Was ze sobą w podróż dookoła Teneryfy sfotografowanej 'moimi oczami'. Głównym celem będzie opisanie jej każdego zakątka, w którym udało mi się być. Aby nie być gołosłownym, oczywiście będzie dużo zdjęć. Postaram się także o jakieś wskazówki, szczególnie dla osób chcących wybrać się w to magiczne miejsce z namiotem.
~ Zapraszam ~
Teneryfę można z pewnością określić mianem jednej z najpiękniejszych i niesamowitych wysp świata, a to za sprawą jej różnorodności. Lądując na jej południowej stronie (Aeropuerto Tenerife SUR) przed naszymi oczami widnieje krajobraz pustynny. Piasek, kaktusy, suche krzewy, palmy.
Cała wyspa bogata jest w niesamowite wulkaniczne plaże z czarnym piaskiem. Za największym miastem wyspy (Santa Cruz) można doświadczyć zwrotnikowej dżungli (północny - wschód). Przemieszczając się w stronę zachodu oddalając się nieco od wybrzeża, pojawiają się krajobrazy bardziej przypominające północne Stany Zjednoczone, lub Kanadę, niż wyspy Kanaryjskie (lasy, pola). W samym środku wyspy, znajduje się wulkan El Teide (3700 m n.p.m.).
Nawet pogoda na tej wyspie robi wrażenie. Podczas gdy w północnej części (tej dżunglowej) jest powiedzmy 18°C, na południowej może być spokojnie 26°C. Jeśli podczas wyjazdu, jesteście nastawieni wyłącznie na opalanie, wybierzcie południową część (Los Cristianos, Los Abrigos, Costa Adeje) 😄
Te wyżej wymienione miejsca są tak niezwykłe, że każde z nich zasługuje na osobny post. W tym, czyli w pierwszym wpisie tego cyklu opiszę południową - 'pustynną' część wyspy.
Dostojności krajobrazowi, dodaje niesamowita góra, znajdująca się tuż za lotniskiem -Montaña Roja
W oddali majaczy dostojny szczyt stanowiący centralną część wyspy - wulkan El Teide. W pierwszych dniach naszego pobytu, niestety niewidoczny z okolic lotniska z racji dużej ilości chmur.
![]() |
Przesuwając się z lotniska w stronę zachodnią, dostrzegamy miasto - Los Abrigos |
![]() |
Już tutaj widać niesamowite, bardzo dziwne na pierwszy rzut oka czarne, wulkaniczne plaże. |
Chciałabym jeszcze przytoczyć okoliczności, w jakich pojechaliśmy w to niesamowite miejsce. Podczas Erazmusowego pobytu w Barcelonie, zdecydowaliśmy się z chłopakiem na poszukanie tanich lotów w przysłowiowe 'gdziekolwiek'. Z racji pory roku i 'przedsezonu', padło właśnie na Teneryfę. Stwierdziliśmy oboje, że skoro to taka fajna mała wyspa, to czemu by nie wybrać się tam z namiotem i nie użyć stopa. Po przyjeździe okazało się, że wyspa wcale nie jest taka mała i dosłownie niemożliwe jest poruszanie się po niej i zobaczenie czegokolwiek w rozsądnym czasie bez wypożyczenia samochodu. Z racji faktu, że przybrzeżne miasta 'zamieszkują' prawie tylko i wyłącznie turyści, również łapanie stopa nie było takie proste. Stwierdziliśmy, że skoro tak, to nie ma się co przejmować i należy wykorzystać tą sytuację jak najlepiej. Wiedzieliśmy, że ma do nas dolecieć kolega z Polski i zdecydowaliśmy się poczekać na niego z wypożyczeniem samochodu. Nasze pierwsze obozowisko zdecydowaliśmy się rozbić nad miastem Los Cristianos, znajdującym się na zachód od lotniska. Uznaliśmy, że zdrowo będzie nie spieszyć się, poopalać się i na spokojnie spędzić tam 3 dni oczekiwania na kolegę, korzystając ze słońca, pięknej pogody i pustynnych widoków.
![]() |
Widok z naszego 'apartamentu' na miasto Los Cristianos. |
![]() |
Zachód słońca, widok na inną kanaryjską wyspę - La Gomera |
![]() |
Playa de Los Cristianos |
![]() |
Playa de Las Vistas |
Nie tylko gwiazdy, ale także zachody słońca na wyspie proszą się o szczególną uwagę. Muszę przyznać, że tak pięknych, jeszcze nigdy nie widziałam.
Jeśli chodzi o nocowanie w namiocie na Teneryfie, warunki są bardzo sprzyjające i przede wszystkim bezpieczne. Nie ma tam w ogóle dzikich zwierząt. Jedyne żywe stworzenia, jakie udało nam się spotkać, to zające, jaszczurki i różnorodne ptaki. Wszystkie z wymienionych nie podchodzą do człowieka nawet jeśli znajdują się gdzieś w pobliżu.
Jedzenie w knajpach w miejscach turystycznych o dziwo nie było aż tak drogie jak myślałam. Jednak doświadczenie prawdziwej hiszpańskości jest tutaj trochę niemożliwe. Większość miejsc zorientowana jest całkowicie pod turystów. Oprócz owoców morza (których również jest sporo), przebywając na wyspie ciężko znaleźć coś innego niż 'English breakfast' czy fastfoody.
Naszym ulubionym barem do którego wracaliśmy kilkukrotnie, był 'Surfers Bar'. Ceny są tam dość rozsądne, a porcje - bardzo duże. Osobiście najbardziej do gustu przypadła mi propozycja zupy dnia. Za pierwszym razem gdy tam byliśmy, był to brokułowy krem. Ta pozycja kosztowała jedynie 3,60€. Zupa zawsze podawana jest z ciepłą bagietką, do którego otrzymujemy masełko. Fajną promocją jest fakt, że po zjedzeniu jednej porcji, można otrzymać drugą za darmo.
Przedziwnie wygląda sytuacja z niebem w okolicach późnego popołudnia. Zazwyczaj nad południową częścią wyspy, zbierają się wtedy ciemne (przeciętnemu Polakowi symbolizujące nieunikniony deszcz) chmury. Jak się okazało, na Teneryfie działa to na nieco innej zasadzie, więc jak się coś takiego widzi, nie ma się czym przejmować ( * informacja dla osób, które tak jak my - wybiorą nocleg w namiocie) 😜
Po zmroku warto przejść się po pustyni, udać się za miasto w celu zrobienia paru zdjęć na długim naświetlaniu. Kolory podłoża - wszechobecnej suchej, czerwonej glinki nadają zdjęciu 'marsjański' wyraz 😀
Tak jak już wcześniej wspomniałam, do poruszania się po wyspie najlepiej jest wynająć auto, co jak się okazuje wcale nie jest takie drogie. Skorzystaliśmy z firmy Autoreisen (mają biuro na lotnisku, co jest bardzo wygodne). Za wypożyczenie auta na 7 dni, zapłaciliśmy dokładnie 92€.
To już tyle w dzisiejszym poście. W następnych, pokażę dalszą część naszej podróży wokół wyspy. Nie zabraknie niesamowitych widoków, oceanu, klifów, portowych (i nie tylko) miast, lasów, a także najbardziej majestatycznej części - wulkanu El Teide, wraz z pobliskimi pustyniami.
Komentarze
Prześlij komentarz