Teneryfa #2 - Północny - wschód

Po trzech dniach spędzonych w Los Cristianos, kolejnym etapem naszej podróży było wypożyczenie auta, przesunięcie się w stronę Santa Cruz (największego miasta na wyspie) oraz zwiedzenie północnej części wyspy.

Pierwszym odwiedzonym przez nas miejscem, była Playa de Las Teresitas, znajdująca się za małym miasteczkiem San Andrés. Nie bez powodu uważana jest za najpiękniejszą plażę na wyspie. Jak tylko dotarliśmy do tego miejsca zrobiła na nas niesamowite wrażenie, a to zapewne dzięki towarzystwu zarówno oceanu, jak i gór. Jak można się domyślić, jest to sztuczna plaża (wszystkie naturalne, są z czarnym wulkanicznym piaskiem lub kamieniami), na którą piasek przywieziono specjalnie z Sahary, jednak uważam że to właśnie dzięki temu jest ona tak atrakcyjna. Dzięki falochronom, łagodnemu zejściu do wody, a także temperaturze (która jest zdecydowanie wyższa niż na otwartym Atlantyku) sprawia, że to miejsce idealne na kąpiel. Kolejnym jej atutem jest fakt, że dzięki braku hoteli w bezpośredniej odległości, plaża nie jest zalana przez turystów tak jak to dzieje się na południu wyspy. Nie jest to jednak miejsce pod nich nieprzystosowane, a wręcz przeciwnie. Plaża wyposażona jest w parkingi, toalety, prysznice, a także bary czy restauracje.

Wschód słońca na Playa de Las Teresitas









Po spędzeniu całego poranka na tej przepięknej plaży, ruszyliśmy eksplorować północ wyspy.















Świetnym miejscem, w którym mieliśmy przyjemność zatrzymać się na kawę i kanapki, była Anaga cafeteria osadzona w górach. Obsługa była bardzo miła, a w środku panowała bardzo przyjemna atmosfera. Mimo trudnego położenia i odizolowania od miast, ceny nie były wygórowane. Zamówiliśmy kawę, a także kanapki z szynką i kozim serem (lokalnym przysmakiem, który z pewnością jako jeden z wielu warto spróbować będąc na Kanarach). Warto odwiedzić to miejsce nawet jeśli nie ma się ochoty na nic do jedzenia, przede wszystkim dla niesamowitego widoku. 

Widok z tarasu Anaga Cafeteria





Zatrzymując się na jednym z północnych tarasów widokowych, spotkaliśmy przemiłego Pana, od którego po spróbowaniu kupiliśmy lokalne przysmaki. Jednym z nich, był nieśplik japoński - níspero. Pochodzą one z Chin, jednak w tym momencie można je spotkać w większości krajów basenu morza śródziemnego. Jest to owoc o orzeźwiającym smaku, przypominający połączenie śliwki i cytrusów. Jego smak jest bardzo trudny do opisania, jednak z pewnością warto spróbować tych przedziwnych owoców. Drugim kupionym przez nas lokalnym przysmakiem, był - Pachangas, bardzo przypominający pączęk wypełniony kremem.


Nieśplik japoński - Níspero

Pachangas











Komentarze

Popularne posty